Prolog
Krzątałam się
po pokoju, w poszukiwaniu ostatnich niezbędnych rzeszy. Ciemność
nie ułatwiała mi pracy. Błądząc rękoma po omacku przewróciłam
jedną z wielu ramek. Uniosłam ją do różdżki dającej słabe
światło, aby zobaczyć co przedstawiała. Ja, Giny, Parvati, Harry,
zamroczony Ron, uśmiany Zabini i Malfoy, Draco Malfoy. Nie
potrafiłam tego tak zostawić. Otworzyłam okno, a moje włosy
szarpną, lodowaty wiatr. Posłałam fotografię, daleko stąd. Z
powrotem weszłam do środka i przymknęłam powieki. Spod nich
wydostały się łzy, bólu i smutku. „Otrząśnij się! Granger!
Jesteś dorosła”.
Cichutko weszłam
do sypialni rodziców. Mama i tata. Moi rodzice. Z rozdartym sercem
zbliżyłam się do pogrążonych we śnie i zaczęłam.
Wypowiedziałam formułkę, którą miałam w gotowości od wielu
lat. Rodzice byli muglami, ja jako czarownica, mogłam być dla nich
ciężarem zbyt wielkim. Oto nadszedł czas, gdy odeszłam od nich,
nie pożegnawszy się. Byłam potworem. Nie zostawiłam im nawet
wspomnień. Nie mogli płakać nad swoją córcią, przyciskając do
piersi moje zdjęcie, nie będą sobie myśleć „może teraz jest
szczęśliwa”. Czy rzeczywiście to byłoby lepsze? To chyba tylko
ja pragnęłabym, aby zostali przy mnie mimo iż będziemy bardzo
daleko. Jednak tak będzie mniej boleśnie, dla nich oczywiście. Ja
będę nosić w sercu ból. Stratę po tych najukochańszych
rodzicach, tych, którzy już mnie nie znają. Zabrałam im córkę.
Ubrana w
płaszczyk, szal, czapkę, kozaki stanęłam w drzwiach. Było zimno,
a ona nie chciałam umrzeć z przemarznięcia. Teraz musiałam ułożyć
sobie życie od nowa. Byłam sama. Obejrzałam się za siebie i
ujrzałam wszystko co do tej pory było, czymś nadającym sens
życiu, dodającym otuchy... Teraz było to cmentarzysko wspomnień.
Zamknęłam drzwi
z żalem. Ciężki kamień leżał mi na sercu, a gardło ściśnięte,
bolało przy oddychaniu. Łzy zasychały na policzkach, znacząc
jaśniejsze ścieżki. Wokoło dudnił deszcz i huczał wiatr Wyjęłam
różdżkę z kieszeni i aportowała się do „Dziurawego Kotła”.
W kieszeni miałam wystarczająca ilość galeonów na najwyżej dwa
dni z wyżywieniem. Tyle miałam czasu na znalezienie sobie miejsca w
nowym, obcym świecie, bez pomocy bliskich.
Już tak musi być.
Jestem rozbitkiem, jestem zerem. Odsunięta od świata, muszę sobie
dać radę i zbudować nową przyszłość. Teraz fundamenty stawać
będę sama... Będzie dobrze. Wszystko się ułoży. Tylko dlaczego
tak bardzo bolało serce?
zapowiada się fajnie
OdpowiedzUsuńpozdrawiam,
Angela
Wow fajne ale uważaj na takie błędy jak np mugle lub ,a ona nie chciałam umrzeć chyba
OdpowiedzUsuńNie chciałam umrzeć tego też pilnuj
Ogolnie ciekawe czytam dalej
Fajny prolog c; czytam dalej
OdpowiedzUsuńDopiero teraz znalazłam tego bloga. Prolog jest GENIALNY. Zapowiada się świetnie ��
OdpowiedzUsuńCałuski Olcia ;*
Super, ale lecę czytać dalej :D
OdpowiedzUsuń