sobota, 22 grudnia 2012

Rozdział 1



Rozdział 1


-Dobry wieczór.- rzekłam uprzejmie do pół-goblina, siedzącego za ladą, miejsca o nazwie „Dziurawy kocioł”.
-Bry, Panienko, czego panienka szuka tutaj o tak późnej porze?- Przeciągał nieprzyjemnie spółgłoski. Przyjrzał się mi uważnie.
-Chciałabym zamówić nocleg i wyżywienie. Czy są wolne pokoje?- uniósł brwi i wypowiedział bezgłośne „hymh” charakterystyczne dla goblinów.. Rzeczywiście, nie pasowałam tutaj. Obskurne miejsce. Wszędzie czuć było dym tytoniowy. Stara podłoga skrzypiała złowieszczo, a mrok za oknami, sugerował iż stąd nie ma powrotu. Klienci na miarę tego miejsca. Cuchnący, brudni, zapuszczeni, szkaradni, czasem, bliżej nieokreślonego gatunku, łypiący oczyma... „Dosyć!” upomniałam się. Miałam być silna, a bałam się miejsca, które odwiedzałam czasem z Ronem i Harrym. Wtedy byłam tu z nimi, teraz byłam sama.
-Taak. Jest jeden pokój.- powiedział zaglądając do starego zeszytu.
-A ile miałabym zapłacić za dwie noce?- bałam się, że nie starczy mi i będę musiała działać niezwykle desperacko. Nie mogłam przecież mieszkać na ulicy...
-Dwadzieścia cztery galeony i siedem knutów.- odetchnęłam. Mój budżet wynosił dwadzieścia pięć galeonów. Jakby nie było, miałam perspektywę na najbliższe dwa dni. Perspektywa- to czego brakowało mi od czasu... Dosyć, teraz się nie rozkleję.
-Vlad!- Rykną właściciel w stronę zaplecza. Zza kotary z paciorków, wyszedł chłopiec. Wyglądał na siedmiolatka. Kiedy mnie ujrzał, uśmiechną się pogodnie. Czyż jest coś bardziej uroczego, niż szczery uśmiech dziecka?
-Zaprowadź panią do czterdziestki czwórki- rozkazał.
-Dobrze papo.- odparł chłopiec, chwytając pęk kluczy i lampę naftową. Szłam za nim posłusznie, ciemnymi korytarzami, gdzie ściany obwieszone były chyboczącymi się obrazami. Mój przewodnik ubrany był w krótkie, sztruksowe ogrodniczki, o barwie łosia, porwane w kilku miejscach i z urwanym guzikiem. Miał brązowa czuprynę, szczery uśmieszek i piegi na nosie. Wyglądał na typowego „sympatycznego chuligana”.
-Oto pani pokój.- otworzył jednym z kluczy, drzwi do pokoju numer czterdzieści cztery. Nieśmiało weszłam do środku, odbierając od dziecka, klucz. -Miłej nocy, pani życzę. - wykrzyczał lekko zachrypniętym głosem, co nadawało mu uroku.
-Tobie też.- wypowiedziawszy te słowa, zamknęłam drzwi na klucz. Trochę przerażona obejrzałam pokój. Stare łóżko, nakryte szarym prześcieradłem. Szare zasłony w powyginanych oknach. Stojące lustro. Ściany i podłoga pokryte szarym drewnem. Szczeliny były dość duże, ale nie narzekałam, to lepsze niż ulica. W ścianie naprzeciw łoża były drzwi, za którymi znajdowała się łazienka. Prosta umywalka i toaleta, nic więcej. Odetchnęłam głęboko i odłożyłam torebkę na parapet. Będę musiała się przyzwyczaić... Moje życie to nie będą luksusy.
Powoli wyjęłam z magicznej torby, piżamę, szczoteczkę i pastę do zębów, szczotkę do włosów, ręcznik i ubrania na jutro. Co mnie nie zabije to mnie wzmocni. Z taką myślą poszłam do toalety. Gdy wróciłam postanowiłam zrobić to, co odwlekałam bardzo długo.
Stanęłam przed nieco podrdzewiałym lustrem. Powoli ze ściśniętym sercem, podciągnęłam, górę piżamki, odsłaniając brzuch. I oto dowód. To wszystko to nie jakiś straszny koszmar, to moja nowa rzeczywistość. Przepraszam, nasza. Moja i mojego dziecka. Ciąża to najgorszy możliwy werdykt, jaki mogłam usłyszeć. I to z kim! Malfoy. Draco Malfoy - ojciec mojego dziecka. Jedna impreza, trochę alkoholu, szczera rozmowa, jeden taniec, jedna noc... I oto przez tą chwilę zapomnienia, straciłam wszystko... Jego już nie ma. Nie mam rodziny, domu, pracy, przyjaciół. Tylko dziecko mam. Nieokreślonej płci. Nie czułam z nim więzi, było, ale jakby z daleka.
Trzeci miesiąc i nic nie da się ukryć... Brzuch jak przekrojona piłka. Widać było małe zaokrąglenie. Może gdybym wciągnęła brzuch... Nie, nadal odstaje. Zrezygnowana i wykończona położyłam się, nie potrafiłam położyć się na śmierdzącej pościeli, więc narzuciłam na nią ręcznik. Zgasiłam lampę naftową i zamknęłam oczy. Sen obezwładnił mnie od razu. Śniłam o goniących mnie wściekłych dobermanach... uciekałam i nie wiedziałam gdzie zawiedzie mnie następna uliczka, biegłam i biegłam. Obudziłam się spocona i przestraszona. Trzęsącymi się rękoma zapaliłam lampę i dokładnie obejrzałam pokój. Nic. Zero zagrożenia. Spojrzałam na mój brzuch. I poczułam, że mimo wszystko, to jedyna istota, która mi została. Matczynym gestem objęłam brzuszek i zasnęłam nieco spokojniej.
Następne dni miały osądzić mnie i moje szanse na przeżycie. Musiałam zdobyć pracę, był to mój priorytet. Wiele się wydarzyło, wiele się miało jeszcze wydarzyć. Byłam zupełnie nieprzygotowana na to co zgotował mi los. To niesprawiedliwe, cierpiałam, podczas gdy Malfoy żył sobie spokojnie i dalej leczył kaca po kolejnych imprezach. Ciekawe ile dziewczyn cierpiało już tak przez niego. Jedno pewne, musiałam go unikać. Aby nie zabrał mi maleństwa i nie zniszczył reszty życia jeszcze bardziej. Musiałam być silna.

5 komentarzy:

  1. hej. Jak fajnie, że gdzieś w końcu jestem pierwsza ^^ trafiłam na Twój blog przypadkiem, przeczytałam dopiero prolog i pierwszy rozdział a już się zakochałam :) super piszesz, fajnie się to czyta i jeszcze żadnych błędów nie zauważyłam, co jest dla mnie pozytywem. W innych opowiadaniach już po prologu miałam dość błędów ^^ życzę dużo weny i komentarzy ;D

    OdpowiedzUsuń
  2. Zdecydowanie nie ma tu błędów
    Ciekawe gdzies juz czytalam o
    Herm w ciąży ale czytam dalej
    Chetnie poznam twoja historie~Czarna

    OdpowiedzUsuń
  3. Super rozdział podoba mi się twój sposób pisania c; historia też ciekawie się zapowiada c; czytam dalej

    OdpowiedzUsuń
  4. Strasznie podoba mi się sposób w jaki piszesz, opowiadanie bardzo wciągające. Czytam dalej :D

    Całuski Olcia ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo fajnie piszesz :)

    OdpowiedzUsuń