Rozdział 1
-Dobry wieczór.-
rzekłam uprzejmie do pół-goblina, siedzącego za ladą, miejsca o
nazwie „Dziurawy kocioł”.
-Bry, Panienko,
czego panienka szuka tutaj o tak późnej porze?- Przeciągał
nieprzyjemnie spółgłoski. Przyjrzał się mi uważnie.
-Chciałabym
zamówić nocleg i wyżywienie. Czy są wolne pokoje?- uniósł brwi
i wypowiedział bezgłośne „hymh” charakterystyczne dla
goblinów.. Rzeczywiście, nie pasowałam tutaj. Obskurne miejsce.
Wszędzie czuć było dym tytoniowy. Stara podłoga skrzypiała
złowieszczo, a mrok za oknami, sugerował iż stąd nie ma powrotu.
Klienci na miarę tego miejsca. Cuchnący, brudni, zapuszczeni,
szkaradni, czasem, bliżej nieokreślonego gatunku, łypiący
oczyma... „Dosyć!” upomniałam się. Miałam być silna, a bałam
się miejsca, które odwiedzałam czasem z Ronem i Harrym. Wtedy
byłam tu z nimi, teraz byłam sama.
-Taak. Jest jeden
pokój.- powiedział zaglądając do starego zeszytu.
-A ile miałabym
zapłacić za dwie noce?- bałam się, że nie starczy mi i będę
musiała działać niezwykle desperacko. Nie mogłam przecież
mieszkać na ulicy...
-Dwadzieścia
cztery galeony i siedem knutów.- odetchnęłam. Mój budżet wynosił
dwadzieścia pięć galeonów. Jakby nie było, miałam perspektywę
na najbliższe dwa dni. Perspektywa- to czego brakowało mi od
czasu... Dosyć, teraz się nie rozkleję.
-Vlad!- Rykną
właściciel w stronę zaplecza. Zza kotary z paciorków, wyszedł
chłopiec. Wyglądał na siedmiolatka. Kiedy mnie ujrzał, uśmiechną
się pogodnie. Czyż jest coś bardziej uroczego, niż szczery
uśmiech dziecka?
-Zaprowadź panią
do czterdziestki czwórki- rozkazał.
-Dobrze papo.-
odparł chłopiec, chwytając pęk kluczy i lampę naftową. Szłam
za nim posłusznie, ciemnymi korytarzami, gdzie ściany obwieszone
były chyboczącymi się obrazami. Mój przewodnik ubrany był w
krótkie, sztruksowe ogrodniczki, o barwie łosia, porwane w kilku
miejscach i z urwanym guzikiem. Miał brązowa czuprynę, szczery
uśmieszek i piegi na nosie. Wyglądał na typowego „sympatycznego
chuligana”.
-Oto pani pokój.-
otworzył jednym z kluczy, drzwi do pokoju numer czterdzieści
cztery. Nieśmiało weszłam do środku, odbierając od dziecka,
klucz. -Miłej nocy, pani życzę. - wykrzyczał lekko zachrypniętym
głosem, co nadawało mu uroku.
-Tobie też.-
wypowiedziawszy te słowa, zamknęłam drzwi na klucz. Trochę
przerażona obejrzałam pokój. Stare łóżko, nakryte szarym
prześcieradłem. Szare zasłony w powyginanych oknach. Stojące
lustro. Ściany i podłoga pokryte szarym drewnem. Szczeliny były
dość duże, ale nie narzekałam, to lepsze niż ulica. W ścianie
naprzeciw łoża były drzwi, za którymi znajdowała się łazienka.
Prosta umywalka i toaleta, nic więcej. Odetchnęłam głęboko i
odłożyłam torebkę na parapet. Będę musiała się
przyzwyczaić... Moje życie to nie będą luksusy.
Powoli wyjęłam z
magicznej torby, piżamę, szczoteczkę i pastę do zębów, szczotkę
do włosów, ręcznik i ubrania na jutro. Co mnie nie zabije to
mnie wzmocni. Z taką myślą poszłam do toalety. Gdy wróciłam
postanowiłam zrobić to, co odwlekałam bardzo długo.
Stanęłam przed
nieco podrdzewiałym lustrem. Powoli ze ściśniętym sercem,
podciągnęłam, górę piżamki, odsłaniając brzuch. I oto dowód.
To wszystko to nie jakiś straszny koszmar, to moja nowa
rzeczywistość. Przepraszam, nasza. Moja i mojego dziecka. Ciąża
to najgorszy możliwy werdykt, jaki mogłam usłyszeć. I to z kim!
Malfoy. Draco Malfoy - ojciec mojego dziecka. Jedna impreza, trochę
alkoholu, szczera rozmowa, jeden taniec, jedna noc... I oto przez tą
chwilę zapomnienia, straciłam wszystko... Jego już nie ma. Nie mam rodziny, domu, pracy, przyjaciół.
Tylko dziecko mam. Nieokreślonej płci. Nie czułam z nim więzi,
było, ale jakby z daleka.
Trzeci miesiąc i
nic nie da się ukryć... Brzuch jak przekrojona piłka. Widać było
małe zaokrąglenie. Może gdybym wciągnęła brzuch... Nie, nadal
odstaje. Zrezygnowana i wykończona położyłam się, nie potrafiłam
położyć się na śmierdzącej pościeli, więc narzuciłam na nią
ręcznik. Zgasiłam lampę naftową i zamknęłam oczy. Sen
obezwładnił mnie od razu. Śniłam o goniących mnie wściekłych
dobermanach... uciekałam i nie wiedziałam gdzie zawiedzie mnie
następna uliczka, biegłam i biegłam. Obudziłam się spocona i
przestraszona. Trzęsącymi się rękoma zapaliłam lampę i
dokładnie obejrzałam pokój. Nic. Zero zagrożenia. Spojrzałam na
mój brzuch. I poczułam, że mimo wszystko, to jedyna istota, która
mi została. Matczynym gestem objęłam brzuszek i zasnęłam nieco
spokojniej.
Następne dni
miały osądzić mnie i moje szanse na przeżycie. Musiałam zdobyć
pracę, był to mój priorytet. Wiele się wydarzyło, wiele się
miało jeszcze wydarzyć. Byłam zupełnie nieprzygotowana na to co
zgotował mi los. To niesprawiedliwe, cierpiałam, podczas gdy Malfoy
żył sobie spokojnie i dalej leczył kaca po kolejnych imprezach.
Ciekawe ile dziewczyn cierpiało już tak przez niego. Jedno pewne,
musiałam go unikać. Aby nie zabrał mi maleństwa i nie zniszczył
reszty życia jeszcze bardziej. Musiałam być silna.
hej. Jak fajnie, że gdzieś w końcu jestem pierwsza ^^ trafiłam na Twój blog przypadkiem, przeczytałam dopiero prolog i pierwszy rozdział a już się zakochałam :) super piszesz, fajnie się to czyta i jeszcze żadnych błędów nie zauważyłam, co jest dla mnie pozytywem. W innych opowiadaniach już po prologu miałam dość błędów ^^ życzę dużo weny i komentarzy ;D
OdpowiedzUsuńZdecydowanie nie ma tu błędów
OdpowiedzUsuńCiekawe gdzies juz czytalam o
Herm w ciąży ale czytam dalej
Chetnie poznam twoja historie~Czarna
Super rozdział podoba mi się twój sposób pisania c; historia też ciekawie się zapowiada c; czytam dalej
OdpowiedzUsuńStrasznie podoba mi się sposób w jaki piszesz, opowiadanie bardzo wciągające. Czytam dalej :D
OdpowiedzUsuńCałuski Olcia ;*
Bardzo fajnie piszesz :)
OdpowiedzUsuń