Rozdział 3
-Puk, puk, puk- natrętne pukanie wybudziło mnie z krzepiącego snu.
Klnąc cicho podeszłam do drzwi i otworzyłam ja ze złością,
spoglądając na przybysza. Była to kobieta, zajmująca się
posiłkami, nie rozumiałam po co tutaj przyszła. Spoglądała na
mnie z uśmiechem.
-Dzień dobry panienko. Czy panienka wymelduje się dzisiaj, czy też
przedłuży u nas swoją wizytę?- zatkało mnie. Stałam tam jak
łoś, ze szeroko rozdziawioną buzią i kompletnie, brakiem pomysłów
na zrobienie czegoś ze sobą. Nie mieściło mi się w głowie, że
te dwa dni minęły tak szybko. A ja dotąd nie miałam odpowiedzi z
pracy. Nie mogłam iść na ulicę. Ponadto sowa nie odnalazłaby
mnie i straciłabym szanse. Ze łzami w oczach, wpadłam do pokoju i
usiadłam na łóżku, przetrząsając torebkę w nadziei
odnalezienia sumy. Rozczulona Miriel podeszła do mnie, siadając
obok i kładąc rękę na plecach w pocieszającym geście.
-Skarbie- powiedziała głosem dobrej ciotki.- co jest?- spojrzałam
na nią oczyma pełnymi łez Nie wiedząc kiedy, opowiedziałam jej o
imprezie., ciąży, ucieczce, planach na przyszłość, liście do
Hogwartu, nadziei i braku pieniędzy. Na koniec westchnęła tylko
przeciągle i spojrzała na mnie jakby próbując uwierzyć.
-Taka młoda, a więcej zmartwień, niż ja przez całe życie.
Kochanieńka mam dla ciebie propozycję.- na te słowa moje serce
zabiło żywiej.- Pomożesz mi w sprzątaniu pokoi, a ja powiem
mężowi, że zostaniesz na następną noc w zamian za pracę. Może
być? I będziesz mogła w razie czego zostać dłużej.- Łzy
szczęścia poleciały strumieniem, po moich policzkach. Nie
wiedziałam co powiedzieć i czym zasłużyłam sobie na taką
hojność tej pani?
-Dziękuję pani! Naprawdę, dziękuję!- ta poklepała mnie po
ramieniu i wstała.
-Skarbie, naprawdę nie ma za co. W końcu muszę zrobić jakiś
dobry uczynek przed śmiercią- posłała mi ciepły uśmiech. Do
mojego złamanego serca, wkradła się nikczemna myśl „ Może
wreszcie, będzie lepiej”
-Niech pani da mi przyrządy i mogę już zaczynać.- powiedziałam
wstając z łóżka i zmierzając w stronę łazienki z świeżymi
ubraniami.
-Wózek z tym wszystkim stoi na końcu korytarza. Kochanie, tylko się
nie przemęczaj, a co dasz radę załatw „Chłoszczyć”.-
wyglądała na zamyśloną. Po głębszym oddechu wstała i
skierowała się do drzwi.- Oby ci się ułożyło, moje dziecko.-
powiedziała i wyszła. Też miałam taką nadzieję, ale czy mogłam
sobie na nią pozwolić? Przecież utrata tej iskry, mogłaby mieć
śmiertelne skutki. Teraz musiałam ostrożnie wybierać, być
odpowiedzialną, jak nigdy dotąd. Ten cienki lód po, którym
stąpałam, mógł w każdej chwili pęknąć oferując mi
uniwersalny szok.
Ostrożność i cierpliwość- droga do szczęścia.
W zupełnej ciszy i przytłaczającym zamyśleniu, poszłam się
przygotować. Zabawnie wyglądałam w czepku i sukni sprzątaczki,
długiej i niewygodnej, ale dzięki temu pasowałam do atmosfery
miejsca. Kilka zbuntowanych, kosmyków wydostawała się spod
nakrycia, przez co ciągle musiałam je poprawiać. Zabrałam cały
zestaw na kółkach i przeszłam do sprzątania, przed chwilą
opuszczonych pokoi.
Nie spodziewałam się, że będę pracować jako sprzątaczka w
'Dziurawym Kotle”, co więcej: Jako ambitna uczennica, byłam
przekonana, iż nawet nie będę tutaj gościem. Ironia losu.
Gorzki śmiech, rozproszył ciszę w całym korytarzu, do którego
właśnie weszłam. Drzwi od pokoju pięćdziesiąt cztery, zamknęły
się z głośnym trzaskiem, od którego podskoczyłam, zostawiając
przed pokojem, młodego, wysokiego i szczupłego mężczyznę. Z
wyraźnym zdenerwowaniem, które było widać po zbielałych
knykciach, palił papierosa. Dym wypełnił całą przestrzeń
nieprzyjemnym zapachem. Spojrzał się na owe drzwi, dalej się
podśmiewając.
-Hej, chyba nie zrobisz tu sceny?!- zapytał z wyraźnym
rozbawieniem.
-A właśnie że tak!- dosłyszałam stłumiony, kobiecy głos.
-Chrzań się! Słyszysz?! Mam cię w dupie!- ryczał z
zapalczywością godną, włoskiego byka. Jeszcze na odchodnym kopną
w futrynę, rzucił filtr papierosa na ziemię i przydeptał.
Świetnie! Miałam jeszcze to do wysprzątania! I już miałam
wchodzić do następnego siedliska bakterii, kiedy ten wyszedł z
cienia, kierując się w moją stronę. Stałam jak porażona.
Chwyciłam w dłoń różdżkę, kiedy w ostatniej chwili
przypomniałam sobie o moim „maskującym” przebraniu. Wyglądał
zupełnie tak jak te felerne, trzy miesiące temu. Niczym grecki
bóg. Blond włosy w nieładzie, przeszywające, błękitne oczy.
Szybko spuściłam głowę.
-Dzień dobry. Czy mogę prosić o wymeldowanie?- cały czas na
ustach miał lekceważący uśmiech.
-Myślę, że tak. Obawiam się, że nie do mnie należą takie
obowiązki. Musi pan zejść do recepcji.- Patrzył na mnie jakbym
nic nie powiedziała.- Na dół!- warknęłam. Nie powinno się
denerwować kobiet w ciąży! Co za prymityw. Strasznie trudno było
mi być dla niego uprzejma, chciałam miotać w niego przekleństwami
i zaklęciami na zmianę. Chciałam się rozpłakać i wtulić w
niego. Chciałam widzieć sztylet sterczący w jego piersi. Pragnęłam
widzieć jego ból, jego krew. Ten tylko łypną na mnie z
rozbawieniem, powolnym chodem poszedł, w dól schodów. Zacisnęłam
dłonie w pięść i postanowiłam nie wybuchnąć. Bo potem
musiałabym nie tylko szybko uciekać, ale i sprzątać po
niedokonanej, jeszcze, rozróbie.
Kopniakiem otworzyłam kolejne drzwi i wpadłam tam niczym terrorysta
do banku Gringotta. Na sam początek, zebrałam resztki jedzenia i
papierki z podłogi. Starłam warstwę kurzu z parapetu i kufra, a
potem ściągnęłam śmierdząca pościel z trzeszczącego łóżka.
Nie wiedziałam i nie miałam zamiaru dowiadywać się kto tam
mieszkał. Po tych, kilku wyjątkowo nieprzyjemnych czynnościach, w
tym sprzątnięciu toalety, przeszłam do zmycia podłogi
zaczarowanym mopem, więc nie była to ani żmudna, ani trudna praca.
Powoli zebrałam klamoty i przeszłam do kolejnego zadania.
Miałam takie „szczęście”, że kiedy wychodziłam z
pięćdziesiątki trójki, z „mieszkanka” Malfoya wyszła,
wysoka, piękna kobieta o długich blond włosach i bladej cerze.
Wtedy nie zwróciłam uwagi na jej podobieństwo do Draco. Poprawiła
swoje włosy i posyłając mi uśmiech, niemalże zalotny, zeszła po
schodach. Po torbie, którą zabrała ze sobą, wnioskowałam, że
pokój nie miał już być w ogóle użytkowany przez tą obleśną
dwójkę. Rozejrzałam się zrezygnowana, w poszukiwaniu innej opcji.
Niestety- już sprzątnęłam wszystko co mogłam. Ociągając się
podeszłam z wolna do miejsca mojej męki. Nie chciałam znowu czuć
jego zapachu, widzieć rzeczy pozostawionych przez niego. Aby
przedłużyć wszystko, podeszłam do zostawionego, przez „Smoka”
niedopałka. Starannie uprzątnęłam i zamiotłam całą okolicę
śmiecia, aż w końcu nie było do czego się przyczepić.
Westchnęłam głęboko, rozumiejąc, że oto będę musiała tam
wejść. Z drugiej strony mogłam powiedzieć Miriel aby zrobiła to
za mnie, ale wolałam nie narażać się jej, lenistwem. Pchnęłam
lekko „Wrota Do Piekieł”, te ustąpiły z cichym skrzypnięciem.
Wetknęłam do środka nieśmiało głowę, potem stopę, a na końcu
wskoczyłam tam cała. Rozejrzałam się po „apartamencie”. O
dziwo nie zastałam tam wielkiego armagedonu, wszechobecnego
zniszczenia i średnich rozmiarów, czarnej dziury. Wszystko było w
normie. Pościel na łóżku w nieładzie, wręcz artystycznym,
jakiś sok, rozlany na parapecie i oczywiście kufer na rzeczy,
zapchany papierkami i zużytym pergaminem. Czy tylko ja domyślałam
się właściwej funkcji tegoż przedmiotu?
Zabrałam się do pracy, starając się zapomnieć czyi pokój
nawiedziłam. „Nie myśl o tym, nie myśl...”. Po niedługim
czasie mogłam śmiało stwierdzić, że pokój został doprowadzony
do stanu porządku i czystości. Oczywiście na tyle, na ile
umożliwiały mi środki czystości i sam obiekt. Nie wszystko da się
zrobić, mimo najszczerszych chęci, są jednak rzeczy, do zrobienia
niemal niemożliwe.
Haha fajne zakończenie
OdpowiedzUsuńCzyżby Smok miał
Kolejną ,,dziewczyne´´??
~Czarna
Fajne c; strzelam że ta dziewczyna to krewna Draco c; czytam dalej ;)
OdpowiedzUsuńSuper<3 Olcia
OdpowiedzUsuń